Punkt krytyczny w życiu dziewczynyPoważny BiznesmenNo.6974
Gdy bylam małą dziewczynką z przekazu z ksiazek, filmow i obserwacji dookola, świat przedstawiał mi sie jako miejsce, gdzie mezczyzni podchodzą i sami nawiazuja znajomosc z żonami, ktore im sie podobaja. I ze w ten sposob (ale nie tylko) tworza sie pary. Przypuszczalam, ze nie jestem piękna (nikt mi tak nigdy nie powiedzial) ale wierzylam, ze na pewno znajde w zyciu kogoś, kto mnie dostrzeże - w koncu facetow jest tak duzo i przeciez kazdy czlowiek ma inne preferencje, prawda? Bylam poza tym bardzo dobrze wychowana, mila, nienachalna i otwarta na znajomosci. Mialam mnostwo kolezanek, kilka bliskich przyjaciolek. Wkrótce zaczęłam naukę w szkole średniej, czas dojrzewania itd, sram psa jak sra.. szybko zrozumialam, ze chyba cos jest ze mna nie tak - żaden facet nie zwracal na mnie uwagi, zaden nie chcial sie umawiac. A spora część sie ze mnie smiala, wyzywala moja twarz, figure .. Wszystkie moje kolezanki flirtowaly, umawialy sie na randki, miały życie uczuciowe - ja bylam jakby z góry wykluczona. Skonczylam 18 lat - bardzo chcialam kogos poznac, ale mimo wysilkow dalej bylam niewidzialna. Szukalam znajomosci, bardzo się staralam, ale zaden facet ze szkole czy otoczenia nie chcial sie ze mną umowic - mimo, ze widzialam ze do innych dziewczyn faceci po prostu podchodza i zagadują, interesują się nimi. Jednak mnie każdy konsekwentnie ignorowal, a jesli inicjowalam kontakt i super sie gadalo, to gdy gość zrozumial, ze mi się podoba, to od razu odcinał się. Wkrotce wykminiłam sama z tego co dawano mi do zrozumienia, ze chyba jestem dla facetow wg nich "za brzydka" - prawda jest taka ze mam naprawde specyficzne rysy twarzy, glownie po ojcu (szeroki gruby nos, wysokie czolo, do tego wystajace kosci twarzy i wystajaca brode). Najlepsze jest to, że ja wcale nie uwazalam sie za brzydka, tylko normalną. Bo jestem zwykla dziewczyna, niczego mi nie brakuje. Ale ok. Schudlam na silowni 10 kg, zmienilam styl, zmienilam fryzure, zaczelam się malowac - nic to nie dalo. Faceci non stop mnie odrzucali i tak, niezaleznie od ich wygladu i pozycji (bo nie celowalam w zadnych chadow, tylko zwyklych kolesi). dalej zero powodzenia. Nie poszlam na studniowke (brak partnera), samotne urodziny, wyjazdy, samotne walentynki, wieczory. Po tylu latach cos we mnie pękło. Coś tąpnęło. Mialam 25 lat. Pojawily sie objawy depresyjne. Jestem na lekach ale dalej nie potrafie zrozumiec mojej mlodosci. Dlaczego tak sie stalo. Dlaczego bylam non stop odrzucana. Czy jakas dziewczyna miała podobny punkt, który stal sie poczatkiem takiego kryzysu, niezrozumienia dlaczego moja osoba tak bardzo mierzi chlopakow/facetow, ze od wczesnego wieku omijaja mnie szerokim lukiem?
Przypuszczalam, ze nie jestem piękna (nikt mi tak nigdy nie powiedzial) ale wierzylam, ze na pewno znajde w zyciu kogoś, kto mnie dostrzeże - w koncu facetow jest tak duzo i przeciez kazdy czlowiek ma inne preferencje, prawda?
Bylam poza tym bardzo dobrze wychowana, mila, nienachalna i otwarta na znajomosci. Mialam mnostwo kolezanek, kilka bliskich przyjaciolek.
Wkrótce zaczęłam naukę w szkole średniej, czas dojrzewania itd, sram psa jak sra.. szybko zrozumialam, ze chyba cos jest ze mna nie tak - żaden facet nie zwracal na mnie uwagi, zaden nie chcial sie umawiac. A spora część sie ze mnie smiala, wyzywala moja twarz, figure ..
Wszystkie moje kolezanki flirtowaly, umawialy sie na randki, miały życie uczuciowe - ja bylam jakby z góry wykluczona.
Skonczylam 18 lat - bardzo chcialam kogos poznac, ale mimo wysilkow dalej bylam niewidzialna. Szukalam znajomosci, bardzo się staralam, ale zaden facet ze szkole czy otoczenia nie chcial sie ze mną umowic - mimo, ze widzialam ze do innych dziewczyn faceci po prostu podchodza i zagadują, interesują się nimi. Jednak mnie każdy konsekwentnie ignorowal, a jesli inicjowalam kontakt i super sie gadalo, to gdy gość zrozumial, ze mi się podoba, to od razu odcinał się.
Wkrotce wykminiłam sama z tego co dawano mi do zrozumienia, ze chyba jestem dla facetow wg nich "za brzydka" - prawda jest taka ze mam naprawde specyficzne rysy twarzy, glownie po ojcu (szeroki gruby nos, wysokie czolo, do tego wystajace kosci twarzy i wystajaca brode).
Najlepsze jest to, że ja wcale nie uwazalam sie za brzydka, tylko normalną. Bo jestem zwykla dziewczyna, niczego mi nie brakuje. Ale ok. Schudlam na silowni 10 kg, zmienilam styl, zmienilam fryzure, zaczelam się malowac - nic to nie dalo. Faceci non stop mnie odrzucali i tak, niezaleznie od ich wygladu i pozycji (bo nie celowalam w zadnych chadow, tylko zwyklych kolesi). dalej zero powodzenia.
Nie poszlam na studniowke (brak partnera), samotne urodziny, wyjazdy, samotne walentynki, wieczory. Po tylu latach cos we mnie pękło. Coś tąpnęło. Mialam 25 lat. Pojawily sie objawy depresyjne. Jestem na lekach ale dalej nie potrafie zrozumiec mojej mlodosci. Dlaczego tak sie stalo. Dlaczego bylam non stop odrzucana.
Czy jakas dziewczyna miała podobny punkt, który stal sie poczatkiem takiego kryzysu, niezrozumienia dlaczego moja osoba tak bardzo mierzi chlopakow/facetow, ze od wczesnego wieku omijaja mnie szerokim lukiem?